Przejdź do treści

W solnickiej „dżungli”

Tym razem chcę zaproponować trasę, którą może dość na wyrost zatytułowałem dziką wyprawą do „dżungli”, ale takie mam skojarzenia z Lasem Solnickim, gdzie rzeczywiście można fajnie się pogubić. To miejsce wyjątkowe, które moim zdaniem powinno być za wszelką cenę ocalone. Po drodze miniemy różne siedliska, spotkamy sieweczki rzeczne, a potem natkniemy się na ślady dzików i saren.

Opisywaną trasę przeszedłem na początku lipca, ale z pewnością warto wybrać się do Lasu Solnickiego o każdej porze roku. Las codziennie zaskakuje, możemy odkryć w nim coś nowego. A przy okazji, zanim wejdziemy do lasu, część sugerowanej trasy prowadzi jego skrajem, gdzie o każdej porze roku można zaobserwować rzadkie gatunki ptaków. Obszar, do którego eksploracji zachęcam nie jest lasem pierwotnym, ale znajdziemy w nim naprawdę dziko wyglądające miejsca.

Fot. Google Maps / Opisywany obszar dzikiej wyprawy

Zaczynamy przy ulicy Mickiewicza, na skraju ogródków działkowych, za ulicą Franciszka Karpińskiego. Stamtąd idziemy wzdłuż drogi do Stanisławowa i zaraz po tym, jak kończy się ogrodzenie, skręcamy w pierwszą większą drogę w prawo. Droga prowadzi nas wzdłuż płotu odgradzającego nas od lotniska Krywlany. Było to miejsce moich licealnych wycieczek, ponieważ uczyłem się w położonym stosunkowo niedaleko ogólniaku, dziś o innej już nazwie.

Od razu po wejściu na drogę wyłożoną płytami, na płocie pojawia się dzierzba gąsiorek. Kolejne dzierzby wysiadują na zdziczałych drzewach owocowych. To bardzo ciekawe ptaki, które zawsze potrafią mnie zaskoczyć. A to swoimi wokalnymi zdolnościami – potrafią naśladować inne ptaki, a to swoją drapieżnością – potrafią upolować małe ssaki, gady, ale i ptaki, nakłuwając swoją ofiarę na kolec lub cierń, na którym tworzą swoistą spiżarnię. Samce zyskały przydomek „zorro” od swojej charakterystycznej czarnej maski odchodzącej od dzioba. Wspomnianemu naśladownictwu głosów innych ptaków zawdzięcza ten gatunek swoją nazwę – gąsiorek od gęgania gęsi. Lubi obszary przez jakie przechodzimy na skraju lotniska. Są to tereny otwarte z kępami drzew i krzewów. Trochę dalej, na betonowe płyty wbiega kilka punkcików. Na początku, z racji dzielącej nas odległości, nie rozpoznaję. Dopiero przez obiektyw dostrzegam. Tak! To są sieweczki rzeczne z pisklętami. Kilka piskląt i trzy dorosłe ptaki.

Okazuje się, że lotnisko Krywlany stało się dobrym miejscem lęgowym dla ptaków. Białostocki ornitolog, Grzesiek Grygoruk, przekonywał mnie wcześniej, że Krywlany sa świetnym punktem do obserwacji ptaków. W rozmowie, którą przeczytacie na łamach Dzikiego Białegostoku mówił: „Sama płyta lotniska, tam, gdzie kiedyś była giełda samochodowa, lekko zdziczała. Dziś obserwuję na Krywlanach lęgowe czajki i siewieczki rzeczne, które tam na płytach, gdzie jest trochę żwiru i wody, znalazły w miarę dogodne siedlisko. Przystosowały się do miejskich warunków. Drapieżniki mniej penetrują ten rejon, bo może odstraszać je nowa droga. Latem Widuję tam młode wspomnianych gatunków i zaniepokojone dorosłe osobniki. To najlepszy dowód na to że to miejsce im służy . Mieliśmy tam zimującą sowę błotną. Były myszołowy włochate, które zimują w Polsce. Z kolei z tyłu, za ołtarzem papieskim, są drzewa owocowe, gdzie też jest dużo ptaków. To miejsce odwiedzam głównie zimą”.

Fakt, że możemy w tym miejscu trafić na różne ptaki, w tym ich pisklęta, powinien nas wyczulić na sposób, w jaki należy się zachowywać w takim miejscu. Nie płoszmy ptaków, nie gońmy za pisklętami, jeśli je zobaczymy, a obserwacje prowadźmy z bezpiecznej odległości.

Niestety w przypadku Krywlan, jak i Lasu Solnickiego, a nawet Dojlid – na stawach dojlidzkich też słychać wycie silników – ciszę wciąż przerywa huk z toru Wschodzący Białystok. Rozumiem, że ktoś kiedyś wymyślił, że tu będą ścigać się pojazdy kołowe, ale hałas jest niemiłosierny. Idąc dalej wzdłuż ogrodzenia lotniska mijamy drzewa owocowe, które rosną tu na dziko. Przed torem proponuję skręcić w lewo i skierować się już prosto do lasu. Po drodze, w okresie obfitego kwitnienia mijanej przez mnie, zarastającej już łąki, a potem na poboczu leśnej drogi, pojawiają się dziesiątki motyli.

Kiedy wkroczymy do lasu możemy sami zdecydować co dalej. Las Solnicki ma tę zaletę, że oferuje wiele wariantów, których nikt nam nie narzuca. Oczywiście możemy wykorzystać istniejące drogi, ale warto będzie też zejść z utartych szlaków.

Zdecydowałem się tym razem ruszyć na południe, dojść do zabudowy miejscowości Izabelin, a potem obrzeżem lasu, z ładnymi widokami na olsy, skierować się z powrotem w stronę lasu, najpierw ulicą Ułańską, a potem pójść zarastającą i praktycznie miejscami niewidoczną ścieżką. Wchodzimy nią do podmokłych lasów, które bardziej przypominały mi ową tytułową „dżunglę”. Widoczne kępy, na których rosną drzewa, wyrastają w krajobrazie tego fragmentu. Las Solnicki skrywa więcej takich mokrych tajemnic.

Schodząc z drogi i kontynuując bezdrożem minąłem okazałe drzewa, które może jeszcze nie są sędziwymi pomnikami przyrody, ale potrafią zachwycić. Odkryłem też po drodze kilka niecek wypełnionych wodą, z licznymi śladami obecności saren, ale i dzików, które w granicach miasta znalazły schronienie przed pogromem w ramach walki z ASF. A to wszystko w towarzystwie dzięcioła czarnego i dużego.

Nie dziwi mnie, że w Lesie Solnickim pojawiła się również lęgowa sóweczka. W tym rejonie widywany był również bardzo skryty trzmielojad, na którego ślad trafił doktor Paweł Mirski z Komitetu Ochrony Orłów. Trzmielojady lubią taką gęstwinę, a ich lęgowa para gniazduje w sąsiednim Lesie Zwierzynieckim. Jednym zdaniem – Las Solnicki ma wszelkie predyspozycje ku temu, aby otoczyć ten obszar specjalną ochroną. Dodatkowym atutem jest sąsiedztwo terenu otwartego, niezabudowanego, w rejonie Krywlan. Stawrza ono dobre warunki do polowań dla ptaków drapieżnych.

Właściwie nie ma jednej dobrej recepty na wędrówkę po tym lesie. Na tym polega jego urok. Wybierzcie się tam i pozwólcie mu się w nim zgubić. Pamiętajcie tylko o odpowiednim przygotowaniu  – dobrym obuwiu i tym, że będzie sporo przeszkód do pokonania. Doktor Katarzyna Simonienko, która mieszka na obrzeżu tego lasu jest nim zauroczona, a zalecana przez nią leśna kąpiel, o której mi opowiadała, aż się uprasza do przeprowadzenia w Lesie Solnickim.

Spacer możecie zakończyć kierując się w stronę Lasu Zwierzynieckiego. Do Lasu Solnickiego jeszcze wrócimy na łamach Dzikiego Białegostoku. A może uda nam się zorganizować spacer.

Każde takie miejsce, połączone z miejską tkanką powinno być przedmiotem najwyższej troski. Tym bardziej, że z jednej strony Las Solnicki jest nadal lasem gospodarczym. Z drugiej presja na to, żeby wyciąć jego fragment pod planowane prace na lotnisku – protest społeczny wstrzymał realizację tych zamiarów oraz presja ze strony zabudowy jednorodzinnej stanowią dziś nie lada wyzwanie. Mam nadzieję, że w czasach, kiedy tyle mówi się kryzysie klimatycznym i kryzysie bioróźnorodności władze lokalne otoczą opieką to miejsce.

Paweł Średziński

Roześlij dalej!