Przejdź do treści

Wiesiołek

U schyłku jesieni i na początku zimy celowo wypatruję charakterystycznych badyli. To badyle wiesiołka, których nasiona przyciągają ptaki, wśród nich gatunek, który dodaje koloru burym dniom  – szczygły.

Podobno wiesiołek był nazywany nocną świecą, i to dlatego, że jego kwiat rozwija się wieczorem – z tego względu zapylenie odbywać się ma przy udziale motyli nocnych, nazywanych też ćmami – sam przekonałem się do tej pierwszej nazwy tych motyli. Ćma ma jednak dość negatywne brzemienia, a ta grupa organizmów na takie z pewnością nie zasługuje. A same kwiaty wiesiołka, choć zamknięte w ciągu dnia, otwierają się wraz z nadchodzącą nocą. Mają charakterystyczną żółtą barwę. Rozkwitają już przed zmierzchem, a nocną porą wydzielają słodki aromat. Przyciąga on wspomniane już motyle. Kiedy noc odchodzi, kwiat więdnie, ale następnej nocy pojawi się kolejny z innego pąka. Bardzo plastycznie opisała ten proces rozkwitania, nie tylko wiesiołków, Elizabeth Gilbert w „Botanice Duszy”:

„Podczas dziewiątego upalnego lata swego życia Alma Whittaker całkowicie samodzielnie nauczyła się odczytywać godzinę na podstawie obserwacji zachowania kwiatów. Zauważyła, że zawsze o piątej rano otwierają się kwiatostany kozibrodów. O szóstej otwierają płatki stokrotki oraz pełniki. Gdy zegar bije na siódmą, rozchylają kwiaty mlecze. O ósmej przypada czas na szkarłatny kurzyślad. O dziewiątej godzinie: na gwiazdnicę. O dziesiątej: polny szafran. O jedenastej proces zaczyna się odwracać. W południe zamyka płatki kozibród. O pierwszej zamyka się gwiazdnica. O trzeciej składa kwiatostany mlecz. Jeśli Alma nie zdoła wrócić do domu, z umytymi rękami, punktualnie na godzinę piątą – kiedy zamykają się pełniki, a zaczyna otwierać płatki wiesiołek – niechybnie czekały ją kłopoty”.

Zastanawiałem się, skąd wzięła się nazwa wiesiołek. W sumie powinienem szybko się domyślić. Otóż jak twierdzą mądrzejsi ode mnie, którzy sprawą się zajęli, nazwa wiesiołek pochodzi od staropolskiego słowa „wiesioły”. Jak można się domyślić nie oznacza to nic innego niż stan wesołości. A ten stan miała zapewnić mieszanka wiesiołkowego korzenia z alkoholem, poprawiająca nastrój.

Nie wiem na ile wiesiołek poprawia humor, tym którzy połączą go z alkoholem. Jak dotąd mogłem się tylko przekonać o działaniu tego drugiego z zastosowaniem innych ziół. Jednak wiesiołek ma znaczenie więcej właściwości. Już nie tylko tych dotyczących poprawy humoru, wynikających z jego nazwy, ale wyłącznie prozdrowotnych. Zacznijmy od nasion. Ich moc tkwi w obecności nienasyconych kwasów tłuszczowych. Wyrabia się z nich preparaty, a olej z nasion ma korzystnie wpływać na redukcję cholesterolu i cukru w organizmie człowieka. Obniża również ciśnienie, odtruwa i wzmacnia. W chorobach serca, przy miażdżycy i cukrzycy jest wskazany jako środek o działaniu leczniczym. Podobno pomaga też na różnego rodzaju alergie, przerost prostaty i choroby związane z układem nerwowym. Z pewnością tych właściwości może być jeszcze więcej. Olej z nasion jest wykorzystywany przez przemysł kosmetyczny.

W medycynie tradycyjnej korzysta się również z wiesiołkowego korzenia. Służył on do leczenia przeziębień i gruźlicy. Z kolei korzenie, młode liście, pędy i zielone strąki można po ugotowaniu zjadać i podobno nieźle smakują. Korzeń można też marynować, chociaż o ile jadło się szczaw, to o wiesiołku i jego walorach smakowych nie usłyszałem od mojej babci, która miała dość rozległą wiedzę na temat tego, co można zbierać na łące. Widocznie nie było takiego zwyczaju.

W moim przypadku wiesiołek jest bardzo proszonym gościem, ale korzystam z jego dobrodziejstw w mniej konsumpcyjny sposób. W moim ogrodzie pozwalam wiesiołkom rosnąć i zostawiam je na zimę. Z jednej strony przyciągam w ten sposób ptaki, które wiedzą co dobre i sięgają po wiesiołka, kiedy za oknem już buro. Z drugiej miło jest patrzeć na żółte kwiaty wiesiołka w okresie wegetacyjnym. Może i nie wszystkim ten wiesiołek musi się podobać, ale jest moim ulubionym gatunkiem roślin obok żmijowca i cykorii podróżnika.

Wiesiołki należą do różnych gatunków i nie jest łatwo rozpoznać, który jest który. Szacuje się, że na świecie mamy łącznie 120 gatunków, przy czym w Europie stwierdzono ich 70, a w Polsce aż 30. Mamy najpospolitszego wiesiołka dwuletniego, który ma północnoamerykańskie korzenie, ale w epoce nowożytnej ruszył w świat i dotarł również do Polski. Mamy też inne gatunki – ich pochodzenie jest również związane z obiema Amerykami – a ich identyfikacja stanowi karkołomne zadanie. Ci, którzy fachowo zajmują się botaniką rozpoznają je po miejscu, gdzie wyrosły, barwie nerwów na liściach, kolorze łodygi i pączków, budowie włosków, i pewnie jeszcze innych cechach. Poddaję się i nie potrafię rozpoznać konkretnego gatunku.

Wiesiołki kojarzą mi się z roślinami dość odpornymi na suszę, rosnącymi na piaskach. Radzą sobie w takich miejscach wzorowo. W miejskiej przestrzeni warto wypatrywać wiesiołka. Nie jest to takie trudne o ile taka roślina wyrośnie. Wiesiołki potrafią być dość wysokie – osiągają do metra wysokości i wyraźnie wyróżniają się wśród innych gatunków. Kiedy jesienią zamieniają się w szare kikuty, do akcji wkraczają ptaki. Znajdują w wiesiołkowych nasionach białko, minerały, kwasy tłuszczowe i witaminę E. To naprawdę bardzo dobry zestaw składników odżywczych, który w tej porze roku, kiedy warunki są trudne staje się czymś na wagę złota. Te bogactwa znajdują się w owocach rośliny. Przypomina ona torebkę z czterema klapami. Same nasiona nie są duże. Część z nich jest wyrzucana przez samą torebkę, część jest rozsiewana z wiatrem. A potem wyrasta kolejne pokolenie wiesiołków. Kiedy pojawiają się, jest mi od razu jakoś weselej.

Paweł Średziński

Cytowana literatura:
Gilbert E., Botanika duszy, Warszawa 2014

Roześlij dalej!