Pospolita, mam wrażenie, że czasami wręcz pogardzana, bo rosła na lichych glebach, w miejscach nieatrakcyjnych z perspektywy działalności rolniczej. W ten sposób jest często postrzegana sosna. Okazuje się, że jej zdolność do wyrośnięcia tam, gdzie bardziej wybredne gatunki drzew sobie nie radziły, może jej nie wystarczyć w przetrwaniu klimatycznej katastrofy.
Naszą rodzimą sosną jest sosna zwyczajna, która wciąż dominuje w polskich lasach. Jest naszym najpospolitszym drzewem iglastym. W dużej mierze odpowiada za sosnową dominację człowiek. Wobec wylesienia urodzajnych ziem, zostały te mniej urodzajne obszary, gdzie sosna dawała sobie radę. W rezultacie w wielu częściach Polski wciąż możemy zobaczyć sosnowe monokultury, posadzone, czy też „urządzone” przez człowieka. Być może stąd bierze się ten lekceważący stosunek do sosny.
Sosna jest gatunkiem pionierskim, obok brzozy i osiki, pojawiała się w sposób naturalny, tam, gdzie dochodziło do punktowych katastrof w postaci pożarów lasu lub innych zaburzeń. Często były one pochodzenia antropogenicznego. Tam, gdzie człowiek wyciął las i zostawił pustą połać ziemi, sosna otrzymywała swoją szansę.
Sosna potrzebuje światła, dlatego szuka miejsc, gdzie jej siewki będą mogły piąć się ku słońcu. O tym, jak szybko sosna potrafi skolonizować niekoszony fragment łąki, można bardzo łatwo się przekonać wędrując fragmentem nieużytków zostawionych spontanicznym procesom naturalnym. Podobnie dzieje się na zrębach, tam, gdzie został wycięty las. W krótkim czasie mogą pojawić się tam małe sosny, których nie sadzi człowiek. Te odnowienia naturalne są dziś wykorzystywane jako jedna z metod uprawy – jakkolwiek brzmi to słowo, ale najlepiej oddaje rzeczywistość – lasu. Jednak wciąż należy pamiętać, że las gospodarczy, czyli większość naszych lasów, jest czymś co ma służyć za magazyn drewna, a rolą ludzi w takiej uprawie jest dbałość o to, żeby przetrwały najwartościowsze z ekonomicznego punktu widzenia drzewa. Nie ma w nim za wiele miejsca na pozostawienie lasów samym sobie.
Jednak sosny, którym pozwoli się odpocząć, potrafią mile zaskoczyć. Wykręcają się, czasami mają bardzo fantazyjne odgałęzienia, które często mogą być śladem jakiegoś dramatycznego wydarzenia, jak obłamanie gałęzi, zranienie drzewa. Czasami przypominają splątane postaci. Najłatwiej je odszukać w lasach, w których nie prowadzi się gospodarki leśnej. Osobiście polecam wyszukiwanie jeszcze innego rodzaju sosen rosnących poza zwartym lasem. Są takie sosny, które pozbawione konkurencji ze strony innych drzew, tworzą efektowne formy, mając przestrzeń na rozpieranie się. W przeciwieństwie do drzew rosnących w swoim sąsiedztwie, nie odkrywają tak bardzo swojego pnia. Przypominają czasami drzewa rozrzucone, gdzieś na sawannie, w morzu traw.
Sosny rosną w różnych miejscach. Oprócz suchych, ubogich siedlisk, znajdziemy je również na bagnach. Tam nie osiągają już takich rozmiarów jak ich krewne na suchym lądzie, ale również potrafią uformować ciekawy las, w którym nietrudno się zgubić, bo rzeczywiście drzewa w takim lesie wyglądają dość podobnie. Z czasem pod okapem sosen pojawiają się inne gatunki drzew, te, którym nie przeszkadza cień, takie jak świerk, grab, ale też dęby. To one zastąpią stare sosny, ale ta wymiana potrwa kilka wieków. Naturalna sztafeta gatunków, która zachodzi w procesie tworzenia lasu. Z naszej perspektywy kilkudziesięciu lat życia na Ziemi, to trudna do wyobrażenia skala czasu.
Wróćmy jednak na piaski i inne, już nie tak wilgotne grunty. Tam sosny osiągają imponujące rozmiary, o ile pozwoli się im na wzrost i mają odpowiednie warunki. Szacuje się, że sosna może osiągnąć wysokość nawet 45 metrów, a wiek, do którego może dożyć jest również imponujący – 500-600 lat. Takich starych sosen wcale dużo nie mamy, bo i model użytkowania lasów, za wyjątkiem obszarów chronionych, z góry określa wiek, w którym sosnę należy wycinać. Z kolei w Białymstoku znajdziemy trochę pomnikowych sosen, a na dobry początek poszukiwań tych drzew polecam Park Zwierzyniecki.
Sosny zimą pozwalają nam odpocząć od burych barw tej pory roku. Zieleń ich igieł ożywia krajobraz. Z kolei bez względu na porę roku, ale w zależności od pory dnia, warto przyglądać się tym drzewom. Szczególnie wtedy, kiedy ich pnie z pomarańczowymi płatami wybarwiają się w świetle wschodzącego i zachodzącego słońca. Sosna chociaż pospolita pozwala nam odkryć swoje różne oblicza.
Nie możemy też zapominać o jej dobroczynnym wpływie na nasze zdrowie. Spacer wśród sosen usprawnia pracę naszego układu oddechowego. Podobnie skorzystanie z dobrodziejstw sosny, którymi są jej pączki. Zaparzone w formie herbaty doskonale łagodzą infekcje, o czym wielokrotnie się już przekonałem. Równie zbawienne mogą być inhalacje olejkiem z sosny. Warto też zauważyć, że sosnowego igliwia używano kiedyś do wypełniania poduszek oraz materacy.
Niestety wiele wskazuje na to, że z sosną się pożegnamy. W rezultacie globalnego ocieplenia w południowo-zachodniej Polsce już dziś sosny są atakowane przez jemiołę. Jak mówił mi dr hab. Krzysztof Świerkosz z Uniwersytetu Wrocławskiego, którego zapytałem o przyszłość polskich lasów jemioła pasożytująca na drzewach jest beneficjentką zmian klimatycznych. W przypadku sosny, już w 2019 roku szacowano, że około 170 tysięcy hektarów drzewostanów sosnowych jest porażonych przez jemiołę. Problem ten nie dotyczy jeszcze Polski północno-wschodniej i naszego regionu, ale prognozuje się, że dotrze i do nas. Poza jemiołą pojawiać się będą inne pasożyty, owady i choroby, które dotykać będą sosny. Dlatego od dziś, jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy, popatrzmy łaskawszym okiem na sosnę.
Paweł Średziński
Cytowana literatura:
Ilmurzyński E., Włoczewski T., Hodowla lasu, Warszawa 2003
Jaworski A., Hodowla lasu, t. III, Warszawa 2011
Stumpf U., Zingsem V, Hase A., Mityczne drzewa, Warszawa 2018
Wohlleben P., Instrukcja obsługi lasu, Kraków 2018