Szakal złocisty od kilku lat pojawia się w charakterze medialnej sensacji. To nowy gatunek, który przywędrował do Polski z południa Europy, a jego migracja jest naturalnym procesem. W naszym mieście mógłby znaleźć sobie miejsce w jednej z rzecznych dolin, bo takie miejsca preferuje ten ssak z rodziny psowatych.
Po raz pierwszy szakal był obserwowany w Polsce w 2015 roku. Jednak porównywanie szakala na przykład do jenota, który jest gatunkiem inwazyjnym i obcym, sprowadzonym przez człowieka, jest nietrafione. Szakal przydreptał do nas bez sztucznego wspomagania. Nie powinno to nas dziwić, zwłaszcza jeśli spojrzymy na dzieje Ziemi, na której zmieniał się klimat, a wraz z nim siedlisko i do tego przystosowywały się różne gatunki w poszukiwaniu optymalnych dla siebie warunków.
Badacze z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk ustalili, że stało się to w sposób całkowicie naturalny. Okazuje się, że pierwsze wiarygodne dowody na bytność szakala pochodzą z późnego średniowiecza, z Bułgarii i Dalmacji. Przez kilka wieków szakal nie wędrował dalej. Dopiero początek naszego stulecia rozpoczął jego dalszą wędrówkę. Co ciekawe wcześniej niż do Polski szakale dotarły do Estonii, gdzie pierwsze raz stwierdzono ich obecność już w 2012 roku.
Dzięki wspomnianym już badaczom udało się ustalić, że estońskie szakale przyszły z zupełnie innego kierunku i są migrantami z Kaukazu. To różnie te zwierzęta od tych, które pojawiły się w Polsce, bo nasze polskie szakale pochodzą z Bałkanów i Kotliny Panońskiej, a zatem z południa Europy. Jeśli jednak cofnęlibyśmy się jeszcze bardziej wstecz, zanim szakale pojawiły się na kontynencie europejskim, okaże się, że ich matecznika należy szukać na subkontynencie indyjskim. To stamtąd ruszyły najpierw na Bliski Wschód i Kaukaz, a potem dotarły do Europy. Teraz szakale z Kaukazu i z południa naszego kontynentu spotkały się właśnie w Estonii.
W 2015 roku pierwszy raz szakal został stwierdzony w Polsce. Wraz z upływem lat zaczęły pojawiać się kolejne doniesienia, często o martwych szakalach. Odkąd informacja o szakalu stała się publicznym komunikatem, media zaczęły podchwytywać doniesienia o pojawieniu się tych zwierząt. Z ustaleń naukowców zajmujących się badaniami tych ssaków wynika, że regularnie są dziś widywane pod Kwidzynem nad Wisłą oraz na Opolszczyźnie. Jednak sporo obserwacji zgłaszanych przez osoby nieopatrzone z gatunkiem wciąż dotyczy nie szakali, ale bardzo często lisów.
Doliny rzek wydają się być idealnym siedliskiem i korytarzem migracyjnym szakali. Preferują one tereny otwarte. Często to rzeczne doliny są jedyną trasą, która jest w miarę nieprzerwana przeszkodami w postaci inwestycji liniowych. Można zatem założyć, że w dolinie rzeki Białej, Bażantarki, Dolistówki, a już na pewno Supraśli, szakal znajdzie swoje stałe schronienie.
Niestety szakal nie jest dziś w Polsce bezpieczny. Od 2017 roku znalazł się na liście gatunków łownych, wpisany na nią przez ówczesnego szefa resortu środowiska Jana Szyszko. To on wydał rozporządzenie wpisujące szakala na listę gatunków łownych. Zgodnie z nim na szakala złocistego można polować w Polsce „od 1 sierpnia do końca lutego a na terenach obwodów łowieckich, na których występuje głuszec lub cietrzew lub prowadzono w ostatnich dwóch latach kalendarzowych, przed dniem zatwierdzenia rocznego planu łowieckiego na kolejny rok łowiecki, zasiedlenia zająca, bażanta lub kuropatwy – przez cały rok”.
Ta decyzja jest do dziś krytykowana przez naukowców. Twierdzą oni, że tym rozporządzeniem ministerstwo otworzyło furtkę do odstrzału wilka. Może być tak, że człowiek wykonujący polowanie pomyli szakala z wilkiem. Zginie wilk, a szakal będzie usprawiedliwieniem takiego zdarzenia. Chociaż szakale są mniejsze od wilków, to takie wypadki mogą mieć miejsce. Dość osobliwe są też dane, które dotyczą planowanego odstrzału szakali. W planach założono między innymi, że w 2019 roku ma zginąć 1270 tych zwierząt, chociaż do takich liczebności szakalom wciąż daleko.
Szakal złocisty, który wciąż pojawia się w Polsce sporadycznie, znajduje się również wśród gatunków wymienionych w aneksie do dyrektywy siedliskowej, co oznacza, że jest w gronie gatunków ważnych dla naszego kontynentu. W opinii badaczy ssaków drapieżnych sytuacja, w której strzela się zgodnie z prawem do szakali, jeśli nie znamy jego liczebności, wiemy wciąż mało na jego temat, nie jest właściwym rozwiązaniem. Tym bardziej, że w Polsce obecność wilka może być czynnikiem ograniczającym ekspansję szakali. W krajach, gdzie wilków nie ma, jest wyższa liczebność szakali. Z kolei tam, gdzie pojawia się szakal, nie ma lisów.
W naszym kraju wciąż jest za wcześnie na mówienie o tym, że mamy dużo szakali. Niestety co jakiś czas pojawiają się komunikaty, które sugerują, że szakal jest zagrożeniem, i jak w informacji opublikowanej przez Park Krajobrazowy Puszczy Rominckiej, stwierdzenie obecności tego gatunku nie jest „powodem do radości”. Owszem takim powodem nie jest, podobnie jak powodem do smutku. Jesteśmy świadkami procesu migracji tych zwierząt i dopiero kolejne lata pokażą, jak ułoży się los szakali w Polsce. Sugerowanie, że to zwierzę niebezpieczne jest na wyrost.
Dziś wiemy, że szakal żywi się prawie wszystkim. Jest pokarmowym oportunistą. Zjada drobne ssaki, gryzonie, ale również padlinę. Zjada też ptaki, gady, płazy, ryby, bezkręgowce i rośliny. Co jednak ważne z miejskiej perspektywy chętnie sięga po pokarm składowany na śmietniskach oraz tam, gdzie wyrzuca się resztki padłych zwierząt. To sprzyja wzrostowi jego liczebności, podobnie jak obecność ludzi sprzyja wyrzucaniu odpadków, którymi szakal może się pożywić.
Zanim szakal zadomowi się w Polsce na dobre może minąć jeszcze wiele lat. Na razie wiemy, że podejmuje dalekie wędrówki. Potrafi pokonać więcej niż 400 kilometrów w poszukiwaniu dobrego miejsca do życia. Szakale są stwierdzane już w Skandynawii i przekroczyły też Pireneje. To dopiero początek ich wychodzenia poza ich europejski przyczółek na Bałkanach. Być może za kilkadziesiąt lat w Białymstoku i wielu innych polskich miastach, będziemy mieli za sąsiada nie tylko lisa, ale również szakala. Wciąż nie udało mi się zobaczyć w Polsce tego gatunku. Widziałem jak dotąd szakale na Bliskim Wschodzie. Mam jednak nadzieję, że w końcu je wypatrzę. Być może wędrując doliną Białej lub Bażantarki.
Paweł Średziński
„Mój sąsiad dzik” jest realizowany dzięki stypendium artystycznemu Prezydenta Miasta Białegostoku.