Przejdź do treści

Lis miejski

Lis jest chyba jednym z najczęściej spotykanych czworonożnych drapieżników. Pojawia się w różnych miejscach, a miasta okazują się miejscem dobrym dla jego bytowania, o ile znajdzie w nich odpowiednie schronienie i pokarm. Bywa widywany nie tylko po zachodzie słońca, ale i w ciągu dnia.

Lis jest stosunkowo niewielkim drapieżnikiem. Waży zaledwie kilka kilogramów. To jego niewielkie rozmiary są w pewnym sensie wytłumaczeniem tego, że udało mu się przetrwać pomimo presji ze strony ludzi. Mniejsze zwierzę radzi sobie lepiej, jest mniej zauważalne i ma mniejsze wymagania niż większe od lisa wilki. Wilk potrzebuje znacznie większych ofiar niż te, na które poluje lub zbiera, bo lis jest również zbieraczem a nie tylko myśliwym – bohater tej opowieści.

Lis jest zwierzęciem bardzo plastycznym i mało wymagającym. Łatwo dostosowuje się do warunków, które są rezultatem działalności człowieka. Tym bardziej, że ludzie mogą tworzyć wygodną przestrzeń dla lisów. Do tego jest to przestrzeń nierzadko zasobniejsza w pokarm wyrzucany przez ludzkich mieszkańców miasta. Do jadłospisu lis może też wprowadzić szczury, których nie odnajdzie na obszarach niezabudowanych, poza miastem. Jak się okazuje te gryzonie zwalczane przez człowieka mogą stanowić dość poważną część lisiego pokarmu, co potwierdzają dane z Wielkiej Brytanii, gdzie lis jest stałym mieszkańcem ośrodków miejskich.

W Polsce lis czy miejski czy pozamiejski jest dość wszechstronnym konsumentem. Można by rzec, że oportunistycznym. Część pokarmu musi sam sobie upolować. Resztę zbiera, czyli zjada to co znajdzie. To, czym się żywi zależy od dostępności o danej porze roku. W latach kiedy jest dużo gryzoni, w tym tych polnych, to one są celem jego polowań. Pomaga w tym lisom dobrze rozwinięty zmysł słuchu. Jest w stanie zlokalizować dzięki szmerom i piskom te drobne ssaki, nawet pod ziemią i pod śniegiem. Czasami można zobaczyć lisa charakterystycznie podskakującego nad ziemią. To znak, że coś znalazł i poluje na gryzonie. Jeśli gryzoni jest mało, lis może sięgać po inne mniejsze ssaki, w tym jeże i zające, ale i ptaki. Nie pogardzi bezkręgowcami i płazami. Oczywiście w naszej świadomości przypina się mu łatkę drobiożercy. Lis z kurą w pysku to dość  częste wyobrażenie lisa. Tymczasem nie jest winą lisa, że człowiek, który zostawia swoje ptaki bez dozoru, zaprasza tego drapieżnika na ucztę.

Jednak lisy bardzo często korzystają z padłych bądź zabitych zwierząt. Padlina jest bardzo częstym źródłem pokarmu. Może to być również padlina zwierząt zabitych przy drodze. Lisy bardzo szybko uczą się odnajdywać odpadki wyrzucane przez ludzi. Mogą to być resztki zwierząt hodowlanych, których pozbywa się człowiek. Są to wreszcie wszystkie śmieci i śmietniki, które nie trafiły tam, gdzie trzeba lub nie zostały zabezpieczone. Lis połasi się na nie, bo to łatwo dostępny pokarm. Co ciekawe, chociaż sprawa dotyczy morskich plaż, zwierzęta te wędrują brzegiem morza, gdzie łatwiej o padłe ryby i ptaki, które wyrzucają fale.

Lisy okazały się również ofiarami niefrasobliwych ludzi. W Tatrzańskim Parku Narodowym stały się tak oswojone z obecnością człowieka, że przestały przed nim uciekać. Kojarzą bowiem turystów z jedzeniem, co nie jest niczym dobrym. Jeśli zwierzę zachowuje się nieostrożnie, podchodzi do nas, nie powinno to nas zwalniać z ostrożności. Pod żadnym pozorem nie podchodzimy do nich, nie rzucamy im naszego jedzenia. Nie zostawiamy też śmieci na szlakach. Okazuje się, że do lisich brzuchów trafiały fragmenty folii i innych opakowań, w których była żywność.

Lisy nie gardzą również owocami. Lubią zjadać to, co zbieramy również my, ludzie. Podobno sięga również po owoce jarzębiny, co może być pomocne w walce z pasożytami. Bo jak możemy się domyślić ta wszechstronność pokarmowa lisa ma też związek z większym narażeniem na choroby pasożytnicze.

Wcześniej lisy dość bezwzględnie dziesiątkowała wścieklizna. Jednak wraz z akcją rozrzucanie szczepionek w naszych lasach, takich przypadków zachorowania na wściekliznę jest zdecydowanie mniej, co sprzyja również wzrostowi liczebności lisów.

Wrogiem lisów do dziś jest świerzbowiec. Świerzb, który dotyka te drapieżniki potrafi doprowadzić do ich śmierci. Szczególnie narażone mają być osobniki młodociane. Świerzbowiec jest jednym czynników uznawanych za ograniczający w sposób naturalny liczebność lisiej populacji.

Do tego, że lisów jest mniej mogą również przyczynić się ludzie. Lis jest gatunkiem łownym i polowania na nie mają wciąż miejsce. Oczywiście poza obszarami miejskimi, gdzie nie można ich wykonywać. Kolejnym czynnikiem odpowiedzialnym za stan liczebny lisów mogą być psy. Te puszczone luzem i bez nadzoru potrafią zagryźć swoich krewniaków. Trafiłem już na małe lisy zabite przez udomowionych czworonogów.

Mimo tych wielu przeciwieństw i zagrożeń, lisy zdają się sobie radzić. W naszym mieście mają skrawki, gdzie mogą wykopać nory w piaszczystym podłożu lub skorzystać z nor innych gatunków, szczególnie z nor borsuka. Jednak nie tylko tam bytują lisy. Nora jest częstym schronieniem nie tylko w czasie narodzin i wychowania młodych, ale również w trakcie zimy i innych pór roku. Można się w niej schronić przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi i intruzami. Jednak nie tylko w norach bytują lisy. Potrafią wykorzystać przestrzenie pod korzeniami drzew, stosy gałęzi czy zarośla. Sam natrafiłem kiedyś na małego lisa, którego samica zostawiła pod kupą gałązek. Widocznie nie miała szczęście, skoro tylko jedno szczenię przetrwało. Przeżywalność na tym pierwszym etapie jest zresztą bardzo niska. I o ile lisy w niewoli, w warunkach ogrodu zoologicznego dożyją kilkunastu lat, to na wolności przezywają, o ile przetrwają pierwszy rok, kilka wiosen.

Badacze lisów piszą o tym, że po odchowaniu w norze podrośnięte samce opuszczają rodziców. Samice mogą zostać, przebywają dłużej z samicą i często zajmują obszar ulokowany dość blisko swojego matecznika.

Lis to fascynujące zwierzę. Z pewnością radzi sobie nieźle, a za stan jego populacji odpowiada człowiek. Warto tu wspomnieć, że lis wykorzystał również działalność człowieka, którą prowadził w rzecznych dolinach i na mokradłach. Osuszając je sprawił, że wiele gatunków ptaków znajduje się dziś pod sporą presją ze strony lądowych drapieżników, Jednak i w tym przypadku nie jest to wina lisów. Lisy i ich potencjalne drapieżnictwo na ptakach lub wyjadanie jaj, przypominają nam, że powinniśmy naprawiać to, co zepsuliśmy nad brzegami rzek i na bagnach, zabierając z nich wodę, która skutecznie chroniła kuliki, rycyki czy też czajki przed pojawieniem się czworonożnych drapieżników.

W mieście lis stał się naszym sąsiadem. Tutaj to również, my ludzie stworzyliśmy swoiste mikrosiedlisko. Nie jest sąsiadem uciążliwym. Warto obecność lisa zaakceptować i dostosować swoje zachowanie do tego faktu, że jest obok nas. Zacznijmy od zabezpieczania śmietników, nie wyrzucania odpadków po żywności, gdzieś do lasu. Lisom, naszym sąsiadom, takie dokarmianie wcale nie jest potrzebne. Niech lis będzie dziki, nawet jeśli mieszka obok nas.

Paweł Średziński

„Mój sąsiad dzik” jest realizowany dzięki stypendium artystycznemu Prezydenta Miasta Białegostoku.

Roześlij dalej!