Wysokie temperatury sprawiają, że wciąż możemy zobaczyć motyle. Oczywiście widzimy ich formę dorosłą. Rzadziej zwracamy uwagę na wcześniejsze fazy ich życia. Od jajeczka poprzez gąsienicę, która później przepoczwarza się w często efektownie wyglądające osobniki.
Najczęściej dostrzegamy te najpiękniej wybarwione gatunki. Rusłaki, pazie, latolistki, dostojki, przeplatki, drobne modraszki i czerwończyki. Rzadziej przykuwają naszą uwagę te mniej mieniące się barwami. Teraz, na początku jesieni, w słoneczne dni wciąż zobaczymy rusałki pawik, z charakterystyczną imitacją oczu na skrzydłach, co ma za zadanie odstraszyć drapieżniki. W moim ogrodzie są jeszcze widywane w październiku, kiedy w słoneczny dzień przysiadają na kwitnących późno astrach.
Warto poznawać motyle
Przyznam, że moją szczególną uwagę na motyle zwrócił profesor Marcin Sielezniew, ich badacz z Uniwersytetu w Białymstoku. Rozmawiałem z nim wtedy o motylach Puszczy Knyszyńskiej zbierając materiały do mojej książki. Ów motyli ekspert wraz ze swoją żoną prowadzą ciekawy profil o intrygującej nazwie „Łaskotani motyla skrzydłami”. Niedawno ukazało się też nowe wydanie ich książki o motylach dziennych Polski. Tę publikację mogę śmiało polecić wszystkim, którzy potrzebują dobrego klucza do oznaczania motyli. Wiem, że są dziś lepsze narzędzia w smartfonach, ale nic nie zastąpi książki z bardzo dobrymi zdjęciami.
Marcin Sielezniew, kiedy rozmawiał ze mną o motylach, zwrócił moją uwagę na szereg zagrożeń, które sprawiają, że motylom nie jest dziś łatwo przetrwać. Można wręcz napisać, że w świecie przepełnionym chemizacją i intensyfikacją rolnictwa, jest im coraz trudniej. Zaobserwowano to zjawisko już wcześniej w zachodniej Europie, gdzie zmiany w krajobrazie rolniczym nastąpiły szybciej niż w Polsce.
Współautor najnowszej publikacji o motylach Polski powiedział mi wtedy: „Motyle giną pierwsze i są wrażliwsze od roślin i ptaków. Możemy powiedzieć, że są gatunkami parasolowymi, a na ich ochronie zyskują również inne gatunki. Najbardziej wrażliwe są stadia larwalne motyli. Nie są w stanie uciec, a przy niskim koszeniu niszczy się ich bazę pokarmową. Natomiast dorosłe motyle są pozbawiane źródeł nektaru i nie mają gdzie złożyć jaj. Dlatego łąki nie powinny być koszone w całości, ale kawałek po ka- wałku, w odstępach czasowych”.
Najtrudniej motylom jest dziś w krajobrazie rolniczym, gdzie coraz więcej powierzchni zasiewa się uprawami kukurydzy. Współczesne rolnictwo odpowiada za gwałtowny spadek liczebności motyli. Zdaniem Sielezniewa motyle mógłby uratować powrót do dawnych praktyk rolnych. Ekstensywne użytkowanie łąk, koszenie raz w roku lub umiarkowany wypas zwierząt na pewno pomogłyby zatrzymać wymieranie motylich populacji.
Z książki o motylach dziennych Polski możemy dowiedzieć się jeszcze więcej. Jej autor i autorka, wprowadzają nas w wyjątkowy świat tajemnic, wydawałoby się dość nieskomplikowanych organizmów. Kiedy zaczynamy czytać wprowadzenie dowiadujemy się, w jak wielkim błędzie są te osoby, które uznają motyle za „latające robale”. Już sama budowa oka i ssawki jest bardzo złożona.
Ciekawe są również sposoby łączenia się motyli w pary. Mogą one poszukiwać drugiego motyla do rozmnażania patrolując teren. Mogą też wyczekiwać ma swoim terytorium. W przypadku części gatunków może wręcz do chodzić do bitwy w powietrzu o kontrolę nad miejscem, gdzie wleci intruz.
Równie intrygujące są związki motyli modraszkowatych, których funkcjonowanie jest w dużej mierze zależne od mrówek. Przypomina to trochę styl życia kukułki, bo gąsienice motyli są zabierane do mrowiska, gdzie korzystają z ochrony jego mrówczych lokatorów.
Motyle mają jednak swoich wrogów. Oprócz ptaków, drobnych ssaków, owadów, ale i płazów, zagrażają im pasożyty i choroby. Rekordzistą jeżeli chodzi o wiek jest latolistek cytrynek, który jest prawdziwym zwiastunem nadchodzącej wiosny. Jest pierwszym motylem, którego widzimy już w marcu, kiedy mocniej zaświeci słońce. Wychodzą wtedy ze swoich zimowych schronień i zaczynają obloty, tam, gdzie jest dużo słońca – na leśnych polanach, skrajach zadrzewień i zarośli. Cytrynek jest prawdziwym mistrzem przetrwania. Potrafi przetrwać mrozy sięgające minus dwudziestu stopni. Oczywiście w czasie zimy chronią go liście, w których się ukrywa w tej niesprzyjającej porze roku. Co więcej – jest to nasz najbardziej długowieczny motyl. Potrafi żyć w wersji dojrzałej dłużej niż dziesięć miesięcy.
W naszych altanach, drewutniach, gankach potrafią też zimować rusałki pawiki. Zapadają one w coś co przypomina zimowy sen. Jak już wcześniej wspomniałem bardzo łatwo je rozpoznać po charakterystycznych oczach na rozłożonych skrzydłach. Te oczy mają sygnalizować potencjalnemu wrogowi, że ma do czynienia ze zwierzęciem większych rozmiarów. W tym roku było też sporo, przynajmniej w moim ogrodzie, rusałek admirałów. Ich liczebność jest uzależniona od sukcesu migracji, ponieważ jak nazwa tych motyli zobowiązuję, wędrują w kierunku Morza Śródziemnego. Kolejne pokolenia wracają do Polski. Być może tej większej liczbie admirałek pomogła obfitość jabłek na drzewach, uszkodzonych przez szerszenie, co z kolei przyciągało motyle.
Gdzie na motyle?
W naszym mieście wciąż są miejsca, gdzie motyle mogą znaleźć skrawki przestrzeni, dobrej do rozmnażania i do przetrwania. W tym roku zaskoczył mnie paź królowej, który przelatywał przed mną na ulicy Kijowskiej, między szczelnie zabudowanymi przestrzeniami. Tak jakby szukał innego miejsca, gdzie nie będzie tkwił w tej betonowej pułapce. Pamiętajmy, że to nie tylko w uprawach rolnych tkwi problem. Popularność środków do oprysków przydomowych ogródków i roślin na balkonie sprawia, że stosowania chemicznych preparatów nie ogranicza się do terenów pozamiejskich.
Gdzie zatem szukać dziś motyli w mieście? Najlepiej wciąż wybrać się na nieużytkowane łąki w rzecznych dolinach, spłachetki obszarów otwartych, takie jak to między lotniskiem Krywlany a Lasem Solnickim. W zależności od pory roku nasze oko będą tam cieszyć różne gatunki motyli. Oczywiście również nasze przydomowe ogródki mogą przywabiać część tych owadów. Warunek jest jeden – nie traktujmy tych roślin chemią i stawiajmy na te, które sobie poradzą bez wspomagania. Lebiodka pospolita, mięta, przegorzany, czy astry. To tylko niektóre z przykładów.
Pamiętajmy też, że część motyli, w tym pięknie wyglądające mieniaki, lubią żerować na wytrawnym pokarmie. Padlina na leśnej drodze, odchody czy nasza spocona ręka. Wielokrotnie mogłem się już o tym przekonać, szczególnie w skwarne czerwcowe dni, kiedy spływał ze mnie pot, a na mojej skórze przysiadały motyle.
Jednak zanim ruszymy w teren polecam zaopatrzenie się w „Motyle dzienne” Marcina i Izabeli. Myślę, że jest to najlepszy klucz do rozpoznawania tych organizmów, szczególnie jeśli porównać tę publikację z innymi, które dotąd ukazały się drukiem. Polecam również inną książkę, dostępną w języku polskim – „Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach” Josefa Reichhlofa. W jego opowieści o motylach znajduje się mój ulubiony cytat: „Nie potrzebujemy odwoływać się do prymitywnych argumentów użyteczności, by uzasadnić, dlaczego nie chcemy, żeby zniknęły motyle, wymarły ptaki i przestały kwitnąć kwiaty”.
„Mój sąsiad dzik” jest realizowany dzięki stypendium artystycznemu Prezydenta Miasta Białegostoku.