Przejdź do treści

Jerzyk to nie jaskółka

Tym razem o ptakach, które wiosnę czynią. Chociaż mawia się, że jedna jaskółka jej nie uczyni, to z pewnością jerzyk, już tak robi. Oba gatunki, nierzadko mylone ze sobą, przecinają niebo nad naszymi głowami, chociaż nasze miasto jest przede wszystkim królestwem jerzyków.

To mylenie jerzyka z jaskółką da się oczywiście wyjaśnić. Sam dobrze pamiętam, że jeszcze jako mały chłopiec, kiedy mieszkałem w wieżowcu z wielkiej płyty, znalazłem niecodziennego gościa na schodach. Leżał na stopniu, po tym, jak prawdopodobnie wleciał przez otwarte okno na klatce schodowej. Pierwsze skojarzenie – coś jaskółkopodobnego. Dopiero później okazało się, że to jerzyk. Na szczęście nic mu się nie stało. Wystarczyło wystawić ptaka na zewnątrz na otwartej dłoni i poleciał o własnych siłach.

Jerzyki i jaskółki to dwie odrębne rodziny. Jerzyki są z jerzykowatych. Jaskółki z jaskółkowatych. Te drugie są zauważalnie mniejsze od jerzyków. Jednak są też wprawnym lotnikami. Przyglądając się im bliżej jerzyk wyraźnie odstaje ubarwieniem w czarno-brązowym tonie.

Zdecydowały się być obok nas

Jerzyki polubiły miasta, bo to w nich odnajdują namiastkę skał, w których pierwotnie się gnieździły. Sprzyjały im niedocieplone bloki z wielkiej płyty, z licznymi zakamarkami, ale i kamienice, wieże kościołów i inne obiekty, gdzie można było wcisnąć swoje gniazdo. Dopiero wraz z modą na termomodernizację zaczęliśmy ograniczać liczbę dostępnych miejsc dla tych ptaków. Uszczelniano elewacje i zabierano jerzykom dostęp do szpar. Co więcej, dochodziło i wciąż może dochodzić do sytuacji, kiedy ptaki były wręcz zamykane w swoich gniazdach.

W ostatnich latach sporo mówiło się o tym, że jest to niezgodne z prawem. Jerzyki są gatunkiem chronionym i inwestor nie powinien podchodzić aż tak beztrosko do sprawy remontu. Dobrze pamiętam czas, kiedy wieżowiec, w którym dorastałem, przeszedł operację docieplania, jeszcze zanim stało się to modne, a dziś obligatoryjne. Na jego ścianach nie pojawiły się specjalne budki dla jerzyków. Podejrzewam, że spółdzielnia mieszkaniowa nie myślała nawet o tym, żeby sprawdzić, co w tym wieżowcu się gnieździ.

Mimo tych zmian jerzyki wciąż widzimy nad Białymstokiem. Kiedy są już z nami lubię sobie postać w pobliżu białostockiej Fary. Wystarczy zadrzeć głowę w górę i wypatrywać jerzykowych lotników. Najlepiej zatrzymać się w godzinach, kiedy ruch jest mniejszy i miejski gwar ucicha.

Charakterystyczny głos jerzyka zawsze wyzwala we mnie skojarzenie z dojrzałą wiosną i nadchodzącym latem. Mam jeszcze jedno skojarzenie, z włoskim bądź hiszpańskim filmem historycznym. Nie pamiętam tytułu, bo było to dawno temu. Akcja rozgrywała się w epoce nowożytnej. Na spalonym słońcem placu, gdzie działa się jedna ze scen, dominującym dźwiękiem był głos jerzyków. To jedyny szczegół, który trwa w mojej pamięci do dziś. Chyba mnie ten głos jerzyków bardzo ujął, skoro potrafię sobie odtworzyć ten filmowy detal.

Dziś mamy już wiek XXI a jerzyki nadal latają również nad polskimi miastami. Są uznawane za mistrzów w podbojach nieba. I za rekordzistów w świecie ptaków, osiągając prędkość przelotu do 200 kilometrów na godzinę. Właściwie całe życie są zalatane. I to dosłownie. Przecinają powietrze w poszukiwaniu pokarmu, którym są owady. Wybierają się po ten pokarm często na długie dystanse. Praktycznie nie odpoczywają. Ich mocne skrzydła są podstawą lotniczego sukcesu. Są całkiem duże, bo mają rozpiętość do 44 centymetrów. Przez tak latający tryb życia ten gatunek nie był łatwy do przebadania.

Jerzyki nie przesiadują na gałęziach, bo nie mają odpowiednio ukształtowanych odnóży. Są stworzone do lotu, nie do przesiadywania, a wypoczywają przez chwilę czepiając się muru czy skalnej ściany. Takich ścian i szczelin nie miały od samego początku szklane wysokościowce, które coraz częściej pojawiają się w miastach. Tam nie dość, że już na starcie nie było schronień, to jeszcze były szyby, których jerzyki mogły nie widzieć. Ten problem szklanych pułapek, jakimi są dla wielu ptaków duże przeszklone powierzchnie w budownictwie można oczywiście niwelować stosując specjalne naklejki, które ostrzegą ptaka przed szklanym niebezpieczeństwem. Chociaż byłoby najlepiej, żeby takich gmachów nie wznosić.

Jerzykom nie jest dziś łatwo. Zabraliśmy im szpary, szczeliny i zakamarki. Budki są sposobem na radzenie sobie z problemem, ale te wymagają też czasu i ich wywieszenie nie zawsze daje gwarancję powodzenia. Liczy się ekspozycja, miejsce ich ulokowania. Wcześniej jerzyki miały więcej możliwości. To analogia do drzew dziuplastych, które są z pewnością dla wielu gatunków ptaków lepszym lokum niż budka. Czy inwestorzy, którzy wznoszą wyższe nowe budowle pamiętają o jerzykach? Im więcej będzie miejsc, gdzie jerzyki mogą gniazdować, tym lepiej dla nas.

Liczy się również nasza reakcja. Jeśli widzimy, że budynek, w którym mieszkamy przechodzi renowację, a elewacja jest na przykład zasłonięta siatką uniemożliwiającą dotarcie ptakom do ich piskląt, warto zainterweniować. Taką historię opisywał kilka lat temu Kurier Poranny. Paulina Karczewska zauważyła, że robotnicy podczas prac nad termomodernizacją bloku zakryli siatką gniazda jerzyków. Nie pomogło zgłoszenie do administracji bloku. Wieczorem siatka nadal wisiała a ptaki próbowały dostać się do swoich gniazd. Dopiero zgłoszenie sprawy do nadzoru budowlanego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska skłoniło wykonawcę robót od odsłonięcia kondygnacji, gdzie były gniazda. Szczęśliwie udało się sprawę załatwić. Kilkadziesiąt gniazd z jajami odzyskało swoich opiekunów. Jednak ile jest takich miejsc, gdzie w czasie termomodernizacji, do której obecnie obligują przepisy, nikt nie zareagował a na miejscu nie pojawił się żaden ornitolog, bo inwestor uznał, że nie było takiej potrzeby?

Jaskółki miasta nie czynią

W Polsce mamy trzy gatunki jaskółek. Te najczęściej widywane w naszym kraju to – jaskółka dymówka i oknówka. Oba wymienione przed chwilą gatunki najłatwiej wciąż znaleźć poza miastem, na terenach wiejskich. Dymówki budują swoje gniazda w stodołach, oborach i innych zabudowaniach gospodarczych, do których mogą wlecieć. Oknówki lepią swoje gniazdko na zewnętrznych elementach elewacji, często w otworach okiennych, ale nie tylko tam, skąd wzięły swoją nazwę – i to one są jaskółkami widywanymi również w naszym mieście, o czym więcej w dalszej części tego felietonu. Są jeszcze jaskółki brzegówki, ale te szukają skarp, czy to na rzeką, czy to w miejscu żwirowego wyrobiska, w których mogą wydrążyć swoje gniazda.

Dymówki i oknówki przyzwyczaiły się do obecności ludzi i są z nimi blisko związane. Te pierwsze mają bardziej gospodarskie zacięcie i szukają zagród. Te drugie ludzkich domów. Człowiek polubił jaskółki, chociaż różnie bywało z jaskółczymi gniazdami. Dzieje się tak przez osoby, które nie chciały mieć takiego sąsiedztwa i potrafią zniszczyć gniazdo oknówek.

Podsumowując: Dymówki są ptakami „wiejskimi” i parafrazując znane powiedzenie, jaskółki miasta nie czynią. Oknówki zdarzają się już w mieście. Brzegówka jest już odrębnym przypadkiem, który człowieka nie szuka, co najwyżej skorzysta z tego co człowiek wykopał, odsłaniając zbocze pagórka lub pozyskując żwir i piasek.

Oczywiście tu należy pamiętać, że jaskółki, podobnie jak jerzyki, to sprawne łowczynie owadów, w tym tych uznawanych przez nas, za uciążliwe. Szybują cały dzień w poszukiwaniu pokarmu, z szeroko rozwartym dziobem. Potrafią wykonywać wiele podniebnych manewrów, które wynikają ze specyfiki ich owadzich ofiar, za którymi się uganiają.

Kiedy już pierwszy lęg jaskółek wyjdzie z gniazda, czasami można zaobserwować jaskółczą młodzież na płotach lub dachach, jak wyczekuje na starsze jaskółki, które wciąż dostarczają im pokarm. Same gniazda jaskółek są dość trwałe, o ile nie zniszczy ich człowiek. Potrafią przetrwać wiele lat, z uwzględnieniem napraw. Przy czym łatwo odróżnić gniazdo dymówki i oknówki. Ta pierwsza ma gniazdo półotwarte. Ta druga, gniazdo z niewielkim otworem wlotowym. Obie różnią się też wyglądem, dymówkę najłatwiej poznać po czerwonobrązowej plamie pod dziobem, oknówkę po śnieżnobiałym spodzie ciała.

Oknówka jest bez wątpienia tym gatunkiem, który spotkamy w Białymstoku. Niestety nie mają u nas za wiele kolonii. Są też to kolonie stosunkowo niewielkie. Oknówki nie mają też w mieście aż tyle pokarmu co poza nim. Jednak równie ważnym czynnikiem niesprzyjającym tym jaskółkom jest niechęć ludzi. Tam, gdzie oknówki podejmują próby ulepienia swoich charakterystycznych gniazd, na przeszkodzie stanąć może człowiek, który nie chce, aby pisklęta załatwiające swoje potrzeby na zewnątrz, zabrudziły mu parapet. To brudzenie trwa dość krótko, przez czas przebywania w gnieździe, ale niestety są takie osoby, które za to nie lubią jaskółek i niszczą ich gniazda, a nawet wstawiają kolce. Tymczasem jak podkreślają autorzy „Ptaków Białegostoku”, dr Paweł Mirski i Grzegorz Grygoruk, wystarczy „zabezpieczyć parapet i elewację folią czy deseczką bezpośrednio pod gniazdem”, a to zatrzyma odchody. Nie dość, że będziemy mieli swój udział w ochronie jaskółek, to naszymi sąsiadami zostaną ptaki, które skutecznie ograniczają liczbę uciążliwych owadów.

Jedno się nie zmienia. Każdej wiosny wypatruję jerzyków i jaskółek. Wracają do nas na najlepszy – moim zdaniem – okres w roku. Czas obfitujący w światło, życie i owady. Jerzyki opuszczają nas najszybciej. Już w sierpniu. Są z nami bardzo krótko. Jaskółki zatrzymują się na trochę dłużej. We wrześniu przestaję je widywać. Wtedy wiem, że czeka mnie długie wyczekiwanie na kolejną wiosnę. A teraz, póki są i latają, wyjeżdżam za miasto i szukam jaskółek nad łąkami. Z kolei kiedy wracam do Białegostoku wypatruję jerzyków na niebie.

Paweł Średziński

„Mój sąsiad dzik” jest realizowany dzięki stypendium artystycznemu Prezydenta Miasta Białegostoku.

Roześlij dalej!