Przejdź do treści

Stawy Marczukowskie

Stawy Marczukowskie wpisały się na stałe w miejski krajobraz i opowieści. Nasłuchałem się od starszych białostoczan, jak to w powojennych latach, w czasach PRL, chodzili tam popływać i łowić karasie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale dziś miejsce to dość radykalnie zmieniło swój wygląd.

Stawy Marczukowskie miały dawniej służyć kolejarzom, którzy w erze parowozów potrzebowali wody. Potem zrezygnowano z ich dalszego użytkowania. Stawy zaczęły dziczeć, chociaż w lokalnych mediach opisywano ten proces zgoła odmiennie, że „teren wokół stał się zarośniętym nieużytkiem, a stawy – zamulonymi bajorkami”.

W 2012 roku, kiedy ukazywała się „Ekofizjografia Białegostoku”, w której znalazły się propozycje nowych obszarów chronionych, jej autorzy uznali Stawy Marczukowskie za „jeden z atrakcyjniejszych skrawków naturalnej przyrody w Białymstoku”. Było to jeszcze zanim doszło do „renowacji” tego obszaru.

Autorzy wspomnianego opracowania postulowali utworzenie użytku ekologicznego w tym miejscu. Pomimo że Stawy Marczukowskie znalazły się w sąsiedztwie jednej z dużych dzielnic mieszkaniowych miasta, to ich obszar pozostawał wówczas wciąż praktycznie nietknięty. Wpływały pozytywnie na klimat i powietrze, chroniły przed hałasem i stwarzały potencjał do obcowania z przyrodą w granicach Białegostoku.

Stawy Marczukowskie były już wówczas ważną ostoją. Przyrodnicy odnotowali obecność bobra, wydry i piżmaka. Działalność tych pierwszych pomagała utrzymywać wysoki stan wody. Z kolei wydra miała korzystać z nor bobrowych w tym miejscu. Ornitolodzy stwierdzili obecność samca derkacza, oraz szereg lęgowych i nielęgowych gatunków ptaków, w tym ptaków związanych z wodą. Stawy wciąż przyciągają ptaki. Grzesiek Grygoruk, białostocki ornitolog, kiedy pytałem go o Stawy Marczukowskie, powiedział że: „Obecnie mamy tam zimorodki, krzyżówki, kokoszkę. Za kilka lat, kiedy zaczną tam odrastać zarośla i trzcinowiska, to miejsce będzie jeszcze ciekawsze. Może tam się jeszcze sporo wydarzyć”.

Pojawiały się tam płazy – wśród nich płazy ogonowe – traszka zwyczajna – jak i płazy bezogonowe – żaba moczarowa, żaba trawna, dwa gatunki żab zielonych – jeziorkowa i wodna – oraz ropucha szara. Zgodnie z ustaleniami przyrodników, którzy podjęli się już ponad dekadę temu inwentaryzacji płazów, stawy przy Marczukowskiej były trzecim pod względem ważności siedliskiem żab zielonych w granicach miasta. Sprzyjała im tak roślinność szuwarowa, jak i słabo zacienione płycizny, jak zauważali autorzy „Ekofizjografii”.

Bardzo ważne było położenie stawów. Patrząc na ich kompleks, należy uwzględnić płynącą tędy Bażantarkę. Obecność tej miejskiej małej rzeki stwarza warunki do funkcjonowania korytarza migracyjnego, połączonego z Białą, a dalej z rzeką Supraśl. Korzystały z niego płazy. Jednak równie istotna była przestrzeń wokół stawów i rzeki – łąki i sąsiadujące obszary, które nie były użytkowane przez ludzi.

Stwierdzono również występowanie takich gatunków motyli jak czerwończyk nieparek i mieniak strużnik. Oba gatunki motyli znalazły się na czerwonej liście zwierząt. Czerwończyk został dodatkowo wpisany do załączników II i IV unijnej dyrektywy siedliskowej. Stawy Marczukowskie były idealnym miejscem dla tego gatunku z racji bazy pokarmowej dla jego gąsienic. Łącznie na Stawach Marczukowskich, zgodnie z danymi z 2011 rok, bytowały 23 gatunki motyli dziennych. Wśród nich były między innymi modraszek ikar, warcabnik ślazowiec i ogończyk tarninowiec – oba ostatnie gatunki rzadko widywane w naszym regionie.

Stawy Marczukowskie spełniały przesłanki do utworzenia z nich użytku ekologicznego, ponieważ były ważne dla podtrzymania bioróżnorodności i terenów podmokłych, których ubyło nam sporo ze zurbanizowanej przestrzeni. To gatunkowe bogactwo, bioróżnorodność coraz rzadziej spotykana w przestrzeni miejskiej, skłoniły ekspertów do złożenia konkretnych propozycji dotyczących tego miejsca. Wśród zaleceń znalazły się między innymi postulaty nieprzekształcania tego terenu, z racji jego naturalności i nienadawania mu wyglądu parku. Niewielki łąki i zbiorniki, „obszary o charakterze leśnym”, jak i tereny podmokłe powinny stanowić przedmiot największej troski, która sprawi, że zostaną zachowane. Użytek ekologiczny, który został zaproponowany w „Ekofizjografii” miał objąć teren między ulicami księdza Jerzego Popiełuszki a Marczukowską. Zalecano ochronę tego miejsce, jak i szanujące miejscową przyrodę udostępnienie do celów rekreacyjnych i edukacyjnych.

Ostatecznie przeprowadzono w tym miejscu prace, które miały je uporządkować. Obszar się zmienił, został wyposażony w infrastrukturę. Być może są osoby, którym takie przekształcenie tego miejsca będzie się podobać. Są wiaty, przystrzyżone trawniki i alejki. O gustach się nie dyskutuje. Dobrze, że stawy przetrwały, ale kolejna inwentaryzacja przyrodnicza pokaże, co zmieniło się w tym miejscu.

Jeśli dziś wybierzemy się nad stawy w ich sąsiedztwie stawów pnie się osiedle bloków. Czy wokół samych stawów powstaną kolejne inwestycje? Oby nie. Stawom Marczukowskim i ich dzikim mieszkańcom życzę, żeby znów zdziczały.

Paweł Średziński

Cytowana literatura:
Ekofizjografia Białegostoku, t. II, Ocena i funkcjonowanie środowiska, Uwarunkowania ekofizjograficzne, oprac. W. Kwiatkowski, K. Gajko, Białystok 2012

Roześlij dalej!