Przejdź do treści

Chrońmy dolinę Białej i Bażantarki

Biała jest niebieską wstęgą, która przecina prawie że na pół Białystok, ale i łączy krańce miasta. Chociaż nie mamy Wisły, to mamy tą naszą, mniejszą rzekę. Zdaniem przyrodników Biała wraz z wpadającą do niej Bażantarką, zasługują na szczególną opiekę. I nie chodzi tu o wypełnienie jej brzegów bulwarami. Doliny obu tych rzek stanowią ważny korytarz ekologiczny, ostoję wielu organizmów i dodają uroku naszemu miastu.

Myli się ten, kto uważa, że Biała czy Bażantarka to nieciekawe rzeki. Oczywiście na tych najbardziej zniekształconych odcinkach, może i nie wyglądają dziko. Najciekawiej jest tam, gdzie brzegi rzek i ich dolina wciąż nie są przekształcone. Szczególnie ciekawy jest odcinek Białej od ujścia Bażantarki do rzeki Supraśl, jak i dolny odcinek Bażantarki. Wciąż znajdziemy tam przestrzenie niezabudowane przez człowieka, które dziś służą za ostoje przyrody.

To dlatego autorzy „Ekofizjografii Białegostoku” zaproponowali, żeby utworzyć tutaj obszar chronionego krajobrazu. Jego lokalizacja w zachodniej części Białegostoku była podyktowana faktem, że znajduje się tutaj najważniejszy korytarz ekologiczny w mieście, a przyrodnicy odnotowali występowanie szeregu rzadkich gatunków. W 2011 roku eksperci znaleźli tutaj 51 gatunków motyli, w tym trzy z nich nie były wcześniej notowane w mieście – rojnik morfeusz, przeplatka cinksia i czerwończyk fioletek, osiem gatunków płazów, ale też ssaki pojawiające się w obrębie miasta, między innymi bobra i wydrę oraz dzika i sarnę. Jednocześnie już wtedy doliny obu rzek były narażone na presję ze strony zabudowy. Dlatego pojawiło się zalecenie, aby chronić te pozostałości krajobrazu, który kiedyś dominował nad brzegami Białej i Bażantarki.

Idea ochrony rzecznych dolin w mieście dopiero dziś staje się przedmiotem poważnej dyskusji, chociaż wciąż poszukiwanie nowych terenów pod zabudowę, bez względu na to, że zabudowa tuż nad rzeką nie gwarantuje bezpieczeństwa budynkom stawianym na gruncie, pod którym dość płytko jest woda, zdaje się być tym poważnym zagrożeniem. Tymczasem to takie rzeczne doliny są najmniej przekształconym krajobrazem.

Zresztą propozycji ochrony takich obszarów zgłaszano więcej. W „Ekofizjografii Białegostoku” znajdziemy postulat utworzenie użytków ekologicznych przy Lawendowej, w dolinie Bażantarki, obok linii kolejowej do Warszawy, gdzie występowało osiem gatunków płazów, czy na tak zwanym przytorzu, tam gdzie w sąsiedztwie przebiegają tory kolejowe w kierunku Warszawy i tory do Bielska Podlaskiego. Stwierdzono tam obecność kumaków nizinnych i traszek zwyczajnych.

Niestety wiele takich miejsc znika na naszych oczach. Planując inwestycje nie uwzględnia się potrzeby ochrony rzek. Jednocześnie, w przypadku nawalnych opadów, może w przyszłości dochodzić do podtopień. Te same problemy mogą dotyczyć również bardziej przekształconych odcinków rzeki, jak chociażby odcinka w Dojlidach, których mieszkańcy sprzeciwiają się uchwalaniu planu zagospodarowania, torującego drogę usadowieniu bloków dosłownie na wodzie.

Z drugiej strony podejmuje się próby renaturyzacji przekształconych odcinków,  i takie działania były podjęte na Białej przez miasto, gdzie rzece przywrócono przestrzeń i możliwość płynięcia nie prostym korytem, ale tak, jak płynęłaby w naturze. W tych działaniach należy pójść o krok dalej i całkowicie zakazać zabudowy doliny rzeki Białej i Bażantarki i zrenaturyzować te odcinki, które się jeszcze da.

Ktoś powie, po co komu te zarośla, a może dosadniej chaszcze. Nie lepiej zrobić deptak z kostki brukowej, osuszyć, wykosić i zrobić trawnik? Albo zabudować? Na tym jednak polega urok takich miejsc. I owszem porastają je uznawane za inwazyjne gatunki roślin, może mogłoby być lepiej, ale z drugiej strony powstaje nisza, w której chętnie pojawia się na przykład bóbr. Grzesiek Grygoruk tak mówił mi o tym miejscu: „Bażantarka jest również bardzo fajna. Warto wybrać się nad nią na odcinku w pobliżu znanego dyskontu sportowego. Była tam nawet wielka tama bobrowa, ale ktoś ją zniszczył. Dzięki niej było jeszcze więcej wody. Ptaki od razu wykorzystały to miejsce. Tokuje tam na przykład bekas kszyk. Póki co miejsce zostało zostawione przyrodzie. Możemy tam wybrać się na spacer i doświadczyć sami dzikości naszego miasta. Dziś ten rejon jest takim półdzikim fragmentem Białegostoku”.

Może zatem nadszedł czas, żeby miasto Białystok na trwale zabezpieczyło doliny miejskich rzek przed presją, bo zakusy na to, żeby budować nawet na wodzie, będą wciąż się pojawiać? Propozycje z „Ekofizjografii Białegostoku” wciąż leżą na stole, chociaż część z nich należy zaktualizować o wiedzę z zakresu tego, co już zostało zniszczone w procesie inwestycyjnym. A może też pojawiły się nowe gatunki, i na mapie Dzikiego Białegostoku przyrodnicy dokonają ciekawego odkrycia? Przestrzeń miejska rządzi się swoimi prawami, ale to w niej są najbardziej potrzebne miejsca, gdzie znajdzie się przestrzeń dla przyrody, zieleni i rzeki wraz z doliną i jej nieuporządkowanymi łąkami i zaroślami. Jest to z pewnością nie lada wyzwanie dla miejskich planistów. Można też zapytać czy dziś, chociaż jesteśmy bogatsi o wiedzę, to czy staliśmy się przez to mądrzejsi? I czy z tej wiedzy będziemy korzystać?

Paweł Średziński

Cytowana literatura:
Ekofizjografia Białegostoku, t. II, Ocena i funkcjonowanie środowiska, Uwarunkowania ekofizjograficzne, oprac. W. Kwiatkowski, K. Gajko, Białystok 2012

Roześlij dalej!