Przejdź do treści

Po co nam las?

Nasze miejskie i podmiejskie lasy to taki skarb. Byliśmy wczoraj na wypadzie w Puszczy Knyszyńskiej i spotkaliśmy wilcze szczeniaki – opowiada mi głosem pełnym pasji dr Katarzyna Simonienko, lekarka psychiatrii, specjalizująca się w lasoterapii, autorka książek poświęconych terapii lasem, która na co dzień mieszka na skraju Lasu Solnickiego.

Fot. Galeria Silva / Archiwum Katarzyny Simonienko

Paweł Średziński: Po co ludziom las w mieście. Dlaczego nie uporządkowany park, ogródek albo bulwary?

Dr Katarzyna Simonienko: Las jest naszym podstawowym ekosystemem. Kluczowe staje się to,  żebyśmy mieli ten las w zasięgu ręki, żeby był dostępny, okazuje się być bardzo potrzebny w mieście albo w pobliżu miasta. W Białymstoku trochę tych lasów jest. Są one osiągalne nie tylko samochodem czy autobusem, ale rowerem, pieszo. Nie musimy organizować ekspedycji, żeby tam się wybrać. Wreszcie las, oprócz tego, że jest to przyjemne miejsce do spędzania czasu dla wielu osób, pełni ważną rolę społeczną. Możemy tam się spotykać, o czym przypomniała nam pandemia. W czasie pandemii lasy były takim najbezpieczniejszym miejscem i mogliśmy tam nie tylko odpoczywać, ale i integrować się z innymi. To taki las zaprzyjaźniony, gdzie przychodzą te same osoby przy okazji przechadzek czy spacerów z psami. Poznajemy wtedy innych ludzi. Jest wreszcie pozytywny wpływ lasu na nasze zdrowie – psychiczne, immunologię, na rozwój dzieci. W obecnych czasach w dużych miastach, gdzie nie jesteśmy za pan brat z przyrodą, dzieci mają trudność, aby być w tym kontakcie z naturą i jest takie dość niebezpieczne zjawisko wymierania doświadczenia. Dzieci przestają być zaznajomione ze środowiskiem naturalnym, które wydaje się im być czymś nudnym, niepotrzebnym. Uzależniają się od technologii świata wirtualnego, a przy deficycie natury i braku kontaktu z nią, gorzej się rozwijają i mają słabszą odporność. Rodzi to taką spiralę – jeżeli las jest czymś nudnym, nie budzi emocji, nie jest warty tego, żeby się nim interesować, a przyroda jest niewarta tego, żeby zwracać na nią uwagę. To zobojętnienie na przyrodę nie jest niczym dobrym, jeśli weźmiemy pod uwagę kryzys klimatyczny.

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie lasem?

Prywatnie- od dzieciństwa. Zawodowo-  przez Petera Wohllebena, który napisał świetne książki o lesie i o sekretnym życiu drzew. Kiedyś przyjechał do Białowieży i kiedy zaczął opowiadać o lesie, to ja w tym lesie, wtedy, znalazłam trochę psychiatrii. Zobaczyłam, że można las tłumaczyć na wiele sposobów: jako ekosystem ze strony przyrodnika i biologa, jako źródło inspiracji, jeśli jest się poetą, jako miejsce dobre ewolucyjnie, jeśli jest się ewolucjonistą. Jest to takie miejsce, gdzie subiektywne spotyka się z obiektywnym. Jest to coś takiego, czym zajmuję się zawodowo. Bo jest z jednej strony medycyna, twarde fakty, a z drugiej emocje, nastroje, odczucia. Zaczęłam szukać odpowiedzi, czy można tak las opisywać i czy można osiągnąć podwójną korzyść – dbając o las i siebie. Okazało się, że jeśli „cofniemy się w czasie”, to myśmy z tego lasu wyszli dosyć niedawno, kilkaset lat temu. Przez kilkaset tysięcy lat to było nasze naturalne środowisko. Siłą rzeczy mamy mnóstwo rożnych mechanizmów – i mikrobiologicznych, i instynktownych i immunologicznych, które polegają na tym, że z środowiskiem leśnym tworzymy różne interakcje. W sytuacji, w której żyjemy otoczeni zdrowym środowiskiem przekłada się to na nasze zdrowie psychiczne. Zajmuje się tym ekopsychiatria. W kontekście środowiska naturalnego nasze zdrowie jest wspierane na wielu płaszczyznach. Kiedy zaczynamy tracić te naturalne relacje, to dzieje się z nami to, co ze zwierzakami w laboratoriach, w zoo. Zaczynamy być zestresowani, odcięci od interakcji na poziomie korzystnie wpływających na nas bakterii czy czynników, które obniżają nam poziom stresu. Dochodzi do zjawisk obserwowanych w ogrodach zoologicznych – samookaleczanie się zwierząt, agresja, bezpłodność, problemy społeczne. Jakby to przełożyć na to, co dzieje się z ludźmi, to widzimy, że w środowisku przekształconym, zurbanizowanym, jest rozprzestrzenianie się epidemii, agresja, przestępczość, konflikty, a przyroda nas przed tym często chroni. Ważny jest też punkt widzenia. Osoby, które są zafascynowane lasem jako miejscem inspiracji, bioróżnorodnością, zachwycają się nim i poszerzają swoją wiedzę o nim. Osoby które patrzą na las od strony marketingowo-finansowej, widzą w nim źródło pozyskiwania surowców. To też jest w pewnym zakresie ok, ale ważne aby to robić, jednocześnie budując szacunek wobec przyrody, korzystając jej z zasobów w sposób zrównoważony. W mojej ocenie las nie powinien być ani ponad, ani poniżej miejsca człowieka w świecie. Raczej wokół.  Nie jako obiekt kultu i nie jako coś, czego możemy dowolnie używać, uprzedmiotawiać i wykorzystywać, ale jako partner, z którym możemy nawiązać korzystną dla obu stron relację. To jest podejście, w którym nie patrzymy ani z dołu ani z góry, tylko z dojrzałego poziomu – wówczas dostrzegamy, że nam razem może być bardzo po drodze, a osobno oboje na tym stracimy. Nie wszystkich przekona postulat, że lasem powinniśmy się zachwycać, bo to środowisko jest pierwotne i budzi strach wśród niektórych osób. Jeśli nie jesteśmy zanurzeni w przyrodzie, to się tego boimy, a jak się boimy, to będziemy unikać. Jeśli czegoś unikamy, to przestaje być istotne i będziemy to coś dewaluować i ignorować, a nawet atakować.  Jednak jeśli się oswoimy z przyrodą, zobaczymy, że ona nam pomaga i działa na naszą korzyść. Wtedy  mamy szansę, żeby nasz światopogląd trochę się zmienił. W grę wchodzą nasze własne emocje. Jeśli ja doświadczę na własnej skórze, że moje nadciśnienie przestaje być problemem, że moja babcia radzi sobie lepiej z cukrzycą, że moje dziecko zacznie być bardziej zainspirowane, lepiej się rozwijać, to kontakt z lasem i przyrodą nie jest już taką abstrakcją. Pojawia się konkret – to jest moja rodzina, to jest moja historia. Dlatego warto się zaangażować osobiście i tworzyć takie oddolne lobby osób, które będą przyrodę wspierać z korzyścią dla nich samych. To nie jest żadne oszustwo – wszyscy wygrają.

Część ludzi wciąż boi się lasu. Reaguje strachem. Różnie ten lęk jest przez ludzi tłumaczony. Jedni boją się w lesie zgubić, inni obawiają się kleszczy, ale są też takie osoby, którym jest trudno zaakceptować wycinkę lub polowania, na które trafiają w czasie spaceru, który miał pomóc im w zrelaksowaniu się na łonie natury.

To jest bardzo ciekawy aspekt, który dotyczy tych rzeczy, które nam się mogą nie podobać w lesie. Spotykamy ambony, można usłyszeć odgłosy polowania, zobaczyć wyciętą połać lasu, ale jest też tak, że kiedy idę z turystami do rezerwatu ścisłego w Puszczy Białowieskiej, niektórym osobom nie podoba się martwe drewno, które zalega na dnie drzewostanu. Wszystko jest kwestią edukowania ludzi, urealniania potrzeb. W ostatnich czasach jesteśmy  coraz częściej w różnych kwestiach bardzo spolaryzowani albo rozszczepieni. Z jednej strony boli nas, jeśli drzewa są wycinane, co nie przeszkadza nam korzystać z produktów wykonanych z drewna. A drewno, jakby nie patrzeć, jest dla planety bardziej przyjazne niż plastik. Trochę podobnie jest z jedzeniem mięsa. Mamy zwierzęta w naszych domach, ale jemy też mięso z innych zwierząt. Świadomość społeczna jest bardzo ważna i nie dotyczy wyłącznie wykorzystania wspomnianego drewna. Ważne jest uzmysłowienie sobie, że czym innym jest leśna plantacja, z której pozyskuje się drewno z posadzonych w tym celu drzew, a czym innym starodrzewy, których mamy mało, ale są ważne z punktu widzenia również naszego zdrowia. Jeszcze czymś innym są lasy o funkcjach społecznych, rezerwaty przyrody, ostoje zwierzyny, lasy biocenotycznie cenne. Jako społeczeństwo możemy edukować, podejmować inicjatywy na rzecz ochrony starych lasów, ale i pomnikowych drzew w przestrzeni miejskiej, wyjaśniać, po co są nam potrzebne. W upalne dni sami możemy dowieść innym, dlaczego potrzebujemy tych sędziwych drzew, które chronią nas przed upałem. W ich cieniu temperatura jest zawsze o kilka stopni niższa. Podsumowując – las uczy nas urealniania tego, że czasem idziemy na kompromis, ale i tego, że poczucie dyskomfortu, powiązane z obawami na przykład przed zgubieniem się w lesie może być w porządku. Można dalej cieszyć się pobytem w lesie, nawet jeśli są w nim kleszcze i komary. Czasami mamy w życiu wygórowane oczekiwania, że ma być idealnie, ale jeśli je skonfrontujemy z rzeczywistością, okazuje się, że może być całkiem inaczej i nadal okej, a ten komfort który wyhodowaliśmy sobie leżąc przed telewizorem na kanapie, to jest sztuczna sprawa. Ewolucyjnie jesteśmy przyzwyczajeni do różnych niewygód. Mój mąż dużo czasu spędza w lesie. Ostatnio o tym rozmawialiśmy, ale na moje pytanie czy odczuwa dyskomfort, odpowiedział – „jaki dyskomfort? To, że coś nas ugryzło w rękę, to że otarłem się o wystającą gałąź, jest czymś normalnym i do zaakceptowania.” Wszystko zależy od naszego nastawienia. Owszem las może wzbudzać również negatywne emocje. Od tego nie powinniśmy uciekać. Wszystko zależy od tego, jaka to jest emocja, jak bardzo nas absorbuje. Jeżeli jest nią strach przed lasem, to zaczęłabym od poznawania przyrody od miejsc, gdzie mogę się czuć bezpiecznie, gdzie są ludzie, i nie muszę zastanawiać się, co mnie może wystraszyć. Czasami turyści pytają mnie – A jak wilka spotkamy, to co zrobimy? Odpowiadam, że zdjęcie, ale to raczej, jak będziemy mieć dużo szczęścia. Wreszcie może pojawić się też głęboki smutek, jeśli jakieś nasze miejsce w lesie zostało zniszczone, wycięte, znikając z zaprzyjaźnionego krajobrazu. Nazywamy to zjawisko solastalgią, uczuciem żałoby po utracie ważnego miejsca i myślę, że trzeba je jak żałobę traktować. Że mamy mieć prawo do różnych emocji, a jeżeli taką utratę przepracujemy dobrze, to może ona przynieść korzyść w postaci motywacji do działania – przestajemy być obojętni i angażujemy się. Jednak może być też tak, że już jesteśmy zaangażowani i widzimy kolejne zniszczenia, co może powodować załamanie. Są już opisane depresje klimatyczne, są lękowe zaburzenia klimatyczne. Te stany dotyczą najczęściej ludzi zaangażowanych w ekologię. Na pytanie czy taka osoba powinna chodzić do lasu nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale warto próbować. Bycie blisko z przyrodą nawet na mikroskalę, znalezienie swojej miejscówki, niekoniecznie bardzo dzikiej, jest trwaniem w relacji z naturą. Pamiętajmy, że w naszym życiu mogą pojawiać się różnego rodzaju utraty, dlatego powinniśmy przepracowywać traumy, bo mechanizm ucieczkowy nie sprawdzi się w tym przypadku, nie uchroni nas od cierpienia. Z kolei w przypadku zjawiska wypalenia aktywizmem powinniśmy pozwolić sobie pobyć w tej przyrodzie z nastawieniem, żeby uzdrawiać siebie, z troską o siebie samych. To są bardzo złożone relacje, unikanie trudnych emocji jest zamiataniem pod dywan. Żaden psychoterapeuta nie powie, że zamiatanie pod dywan jest dobre. Dobre są konfrontacje i szukanie swojego miejsca.

Wspomniałaś o aktywizmie. W Polsce pojawia się coraz więcej grup i osób, które stają w obronie lasu i dochodzi do sytuacji konfliktowych. Dochodzi do silnej polaryzacji stanowisk między różnymi grupami interesu.

Taka skrajna polaryzacja jest niedobrym zjawiskiem. Zamyka nam możliwość dialogu. Jeżeli każda ze stron jest zainteresowana tylko tym, żeby powiedzieć, że ma rację i nie chce wysłuchać argumentów drugiej strony, to do niczego nie dojdziemy. Mieszkańcy różnych regionów coraz bardziej interesują się lasem w ich sąsiedztwie. Najważniejszy jest dialog między zarządcami lasów a obywatelami, szukanie wzajemnych rozwiązań, które spowodują, że obie strony będą gotowe coś razem wypracować. Coraz większy nacisk społeczny kładzie się na ochronę lasów miejskich i podmiejskich, ocalenie starodrzewów, których nie możemy sobie ot tak wyhodować, a które powinniśmy otoczyć opieką. Takie stare drzewa, których się nie wycina mają swoją wartość ekonomiczną. Las i drzewa nie służą wyłącznie dostarczaniu drewna, świadczą szereg innych usług. Są ważne w profilaktyce zdrowotnej i leczeniu. W utrzymywaniu stabilnego mikroklimatu i bioróżnorodności. Należy takie korzyści przeliczać, oszacować, o ile mniej wydamy na leczenie zachowując las, w którym ludzie będą mogli odpocząć i zregenerować się w czasie spaceru. Niezbędna jest przestrzeń do rozmowy, która czasem wymaga od uczestników dużo cierpliwości.

Już wkrótce druga część rozmowy z dr Katarzyną Simonienko o lasoterapii i leśnych kąpielach.

Polecamy stronę Centrum Terapii Lasem

Roześlij dalej!