Kawka jest tym gatunkiem krukowatych, który moim zdaniem najbardziej ujmuje za serce. Jeśli miałbym wybierać, to z pewnością kawka byłaby na pierwszym miejscu.
Kawki towarzyszyły mi od dzieciństwa. Wszędzie tam, gdzie rzucał mnie los, czy było to w Białymstoku, czy w Warszawie, czy w jeszcze innym miejscu, były tymi ptakami, które budziły mój zachwyt. Dlaczego?
Kawkę cenię za jej szalone oczy. Mają w sobie coś szalonego i ciekawskiego. U młodych osobników błękitne, u dorosłych srebrzyste. Zdają się przyglądać światu ze szczególną uwagą. Mają też kawki w sobie coś dystyngowanego. Kiedy przemierzają trawnik pod moim blokiem lubię się na nie gapić.
Kawki są również wyjątkowo towarzyskie, co wiąże się ze strategią przetrwania. To ptaki, które wiedzą, że w kupie raźniej i bezpieczniej, a kiedy obserwuje się je na polach, często współwystępują z gawronami, co zdaniem ornitologów podwyższa poziom bezpieczeństwa. Jednocześnie w kawczym stadzie obowiązuje hierarchia. Każdy ptak ma określoną pozycję.
Kawki są też wesołe. Mają w sobie coś takiego zawadiackiego i radosnego. Wiem, może nie są to określenia najlepsze, ale nie mogę nie ulec wrażeniu, że kawka jest w zestawieniu z gawronem, wroną i krukiem, dość wesoła. „Usposobienie kawki jest wesołe i ruchliwe” – pisał Jan Sokołowski – „pozbawione tego zasępienia, które nieraz razi u wron i gawronów”.
Kawki wyróżniają się swoim głosem, zdaniem Sokołowskiego „milszym”. Nie jest to „kra” i pochodne, ale „kał”, które dość wyraźnie rozlega się w miejscach ich bytowania. Szczególnie po zmierzchu, jesienną porą, łatwo rozpoznamy kawczą ferajnę po tym głosie.
Kawki są – znów użyję, chociaż nie lubię tego określenia – „pożyteczne” – pożyteczność w tym przypadku wynika z postrzegania świata z perspektywy ludzi. Jak pisał Eugeniusz Nowak: „Duże usługi oddają one rolnictwu, ogrodnictwu i sadownictwu przez tępienie wielkich ilości owadów, np. chrabąszczy, turkuci podjadków, poza tym pędraków, które zbierają idąc za pługiem, gąsienic, robaków, ślimaków i myszy. Ponadto żywią się jagodami i odpadkami”. I chociaż jak zauważał Nowak, mogą też żerować na zasiewach, to „stosunek pożytku do szkód, jakie kawki wyrządzają w gospodarstwie, jest korzystny i ma się jak 18:10”.
Oczywiście kawki sięgają po różny pokarm. Potrafią się dostosować. W czasie jesieni i zimy na obszarach pozamiejskich nie gardzą ziarnami zbóż. Natomiast w mieście i nie tylko w nim, łapią się wszelkich odpadków, którymi mogą się nasycić w trudnej porze roku.
Kawka jest dość łatwa do zidentyfikowania. Czarna z siwym nalotem. I te oczy, którymi mam nadzieję, nie tylko ja się zachwycam. Jest też metaliczny połysk piór, wpadający w metalizujący niebieski. Jest on charakterystyczny dla starszych ptaków.
Kawka jest ptakiem, który dawniej gnieździł się dziuplastych drzewach i skałach obfitujących w szczeliny. Podobno, jak pisze dr Andrzej Kruszewicz, w powojennej Polsce, w której wiele budynków znalazło się w gruzach, miejskie rumowiska przyciągały kawki. W przestrzeni przekształconej przez ludzi kawki zajmowały szczeliny w budynkach, kominy i przewody wentylacyjne. Potrafią też skorzystać z innych schronień – Kruszewicz wymienia gniazda gawronów, głowiaste wierzby z dziuplami, czy wapienne brzegi rzek. Z kolei Jan Sokołowski wspominał o tym, że w kolonii kawek: „pisklęta obracają się wszystkie tyłem do otworu dziupli, prawdopodobnie dlatego, aby nie wypaść z gniazda. Gdy stare przynoszą pożywienie składające się z owadów i robaków, młode nie obracają się, lecz tylko podnoszą głowy i dają się karmić z góry od strony grzbietów”. Co ciekawe kawki bardzo zdecydowanie bronią swoich piskląt. Na widok napastnika zrywają się gromadnie i do skutku próbują odżegnać zagrożenie.
Kawki, które spotykamy w Polsce są nie tylko z populacji lęgowej w naszym kraju. Docierają do nas również przybysze z północy, których usłyszymy jesienią i zimą. Trzymają się często z gawronami. Takie mieszane zgrupowania nie są niczym rzadkim.
Kawki są też dobrymi lotnikami. Całkiem zgrabnie korzystają z powietrznych prądów. Zdaję sobie sprawę, że może już za wiele tych moich zachwytów wybrzmiało w tekście o najulubieńszym krukowatym. A jednak myślę, że zasłużenie. Kawki, które wydają się nam dość pospolite nie są jednak takie bezpieczne. Ich liczebność odnotowywała spadki już w ubiegłym wieku. Teraz ten proces w miastach może przybierać na sile, wraz z budową nowych apartamentowców, gdzie już nie jest tak łatwo ptakom znaleźć przyjazną szczelinę nie mówiąc o kominie. Z tych miejsc przekształcanych przez ludzi, kawki pomimo swojej plastyczności będą znikać.
Pamiętajmy o tym obserwując kawki. Owszem nie są jeszcze na progu zagłady, ale planując miejską przestrzeń uwzględniajmy obecność jej dzikich mieszkańców. A kiedy zobaczymy w okresie lęgowym nieporadną młodą kawkę, która z jakiegoś powodu znalazła się na ziemi i nie może odlecieć, nie zabierajmy jej do domu. Kawka potrzebuje swoich rodziców i kolonii, w której uczy się po kawczemu, jak unikać zagrożeń i radzić sobie w dorosłym życiu. Zabrana kawkom nie wróci już tak łatwo na łono swoich pobratymców.
Sam dobrze pamiętam kawczego podlota, którego znalazłem na bieżni przy mojej szkole podstawowej. Zastanawiałem się jak mu pomóc aż w końcu usadziłem wyżej na murku. Nie wiem co z tym podlotem było dalej, ale wtedy bardziej zgadywałem, jak mógłbym kawce pomóc niż wiedziałem. Chociaż bardzo chciałem pomóc tej kawce, zabierając ją do domu. A może bardziej pragnąłem ją oswoić. Mam nadzieję, że udało się jej pokonać ten krytyczny moment życia.
Paweł Średziński
Cytowana literatura:
Kruszewicz A. G., Ptaki Polski, t. II, Warszawa 2008
Nowak E., Ptaki pomocnikami rolnika, Warszawa 1961
Sokołowski J., Ptaki ziem polskich, t. I, Warszawa 1958