Przejdź do treści

Grzywacze polubiły miasto

Gołąb grzywacz przyzwyczaił nas do swojej obecności w mieście. O ile jeszcze jako dziecko nie widywałem ich na podwórku pod moim blokiem, dziś grzywacze są jego stałymi rezydentami. Te piękne i duże gołębie zasługują tak na naszą szczególną uwagę, jak i na wykreślenie z listy gatunków łownych.

Grzywacz jest największym krajowym i europejskim gołębiem. Rozmiary ma imponujące i wyraźnie odstaje od miejskich gołębi, jak i innych pokrewnych mu gatunków. Nie można mu odmówić urody. Tu należy oddać głos profesorowi Janowi Sokołowskiemu i jego plastycznemu opisowi tego gatunku:

Jan Sokołowski

„Ubarwienie odznacza się pastelowymi i pięknie zharmonizowanymi tonami. Głowa i cały wierzch ciała są szarawo-niebieskawe, spód jaśniejszy, pierś w górnej części różowawoszarawa. Barwa ta przechodzi ku dołowi w żółtawoszarą i wreszcie na brzuchu w prawie białą. Lotki są szarobrązowawe, prawie czarne. Ogon zakończony czarną pręgą, a poprzez skrzydła przechodzi skośnie biała pręga, dobrze widoczna z daleka zwłaszcza w locie. Jest ona najlepszą cechą rozpoznawczą gatunku. Boki szyi zdobi trójkątna biała plama, która tworzy rodzaj grzywy i jej to właśnie ptak zawdzięcza nazwę”.

Dodać jeszcze należy, że „niebieskawe pióra” wokół owej grzywy u samca, „opalizują czerwonawą i zielonawą barwą”. Do tego nogi czerwone i „dziób czerwonoróżowy”. Po kolorze dzioba odróżnimy młodego grzywacza, który nie ma jeszcze tak intensywnych barw, brakuje mu białej grzywy na szyi, a jego tęczówki są ciemne. Z kolei samice mają mniej jaskrawy połysk na szyi, chociaż mi sztuka rozróżniania płci u grzywacza, jak to amatorowi, nie przychodzi z taką łatwością.

Fot. P. Średziński / Gołąb grzywacz przed moim blokiem

Wcześniej grzywacze mieszkały w lasach. Od dziewiętnastego stulecia zaczęły pojawiać się w miejskich parkach. Od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku odnotowano stopniowo wzrost ich liczebności w polskich miastach. W moim dzieciństwie nie widywało się grzywaczy, a na lipie, która kiedyś rosła przed oknem, można było zobaczyć inny gatunek gołębia, sierpówkę.

Nie zmieniło się w zachowaniu grzywacza jedno. Wciąż swoje gniazda zakłada na drzewach. Ma ono dość prześwitującą konstrukcję, tak, że czasami można podejrzeć złożone do niego jaja. Grzywacze budują je z gałązek, najczęściej obłamywanych z drzew, a układanych na pułapie od wysokości pięciu metrów – Jan Sokołowski pisał o limicie do dwudziestu metrów.

Grzywacze potrafią przystępować do lęgów do trzech razy w roku, czasami nawet podejmują więcej prób. Pierwsze pisklęta pojawiają się już pod koniec kwietnia. Zanim się wyklują samica wysiaduje najpierw jedno, a potem jeszcze drugie jajo, złożone z opóźnieniem w obawie przed utratą całego przychówku. Jest ono białe, a więc łatwo byłoby je wypatrzeć amatorom cudzych jaj. Samiec zastępuje na jakiś czas wysiadującą samicę.

Kiedy pisklęta się wyklują po około szesnastu dniach wysiadywania, w gnieździe spędzają cztery tygodnie. Potem opuszczają swoje lokum i przez kolejne dwa dokarmia młode grzywacze samiec, zaś samica przystępuje najczęściej do kolejnego lęgu. Przez kilka pierwszych dni życia są karmione ptasim mleczkiem, produkowaną w wolu rodziców wydzieliną o bardzo pożywnym składzie, bogatą w tłuszcze i białko. Jak zauważał Sokołowski wydanie na świat od czterech do sześciu młodych nie jest liczbą dużą z racji znacznego zagrożenia ze strony drapieżników. Młode grzywacze stają się ofiarą ptaków drapieżnych, co sprawia, że ze wszystkich lęgów jednej pary w jednym sezonie przeżywa średnio jeden, rzadko dwa ptaki – wskaźnik reprodukcji wynosi 1,35 pisklęcia na parę.

O tych staraniach grzywaczy o udane lęgi opowiedział mi kiedyś Piotr Dombrowski, z którym napisałem książkę „Łoś”. Przytoczę tu fragment jego opowieści o grzywaczach, które trzykrotnie przystępowały do składania jaj:

„Pierwsze podejście. Gniazdo słabe, przez jego dno widzę wszystkie chmury na niebie, że o wysiadującym jajku grzywacza nie wspomnę. Nie byłem w stanie uwierzyć, że w tę przypadkową plątaninę patyków ptak może próbować złożyć jajka. Złożył. Długo nie trwało i znalazłem pod drzewem niewielkie jajko, o białej skorupce. Podejście drugie. Po kilkunastu dniach zauważyłem ruch przy starym gnieździe. Gołębie dzielnie wzięły się za poprawę prowizorki i konkretną budowę. W końcu mogłem obserwować karmienie młodych. Niestety. Lipcowa burza pokrzyżowała plany lęgowe tej pary. Rano znalazłem pod drzewem martwego nielota. Podejście trzecie. W połowie sierpnia fora przyrodników zdominował temat polowań na ptaki. 15 sierpnia rozpoczynał się sezon polowań na kaczki, łyski i… grzywacze. Postanowiłem spojrzeć w górę. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem dwa brzydale. Z jednej strony mam dwa pisklęta, z drugiej – spore zagrożenie, że ktoś odstrzeli im rodziców. Jeśli wierzyć statystkom, w 2020 roku zastrzelono prawie 12 tysięcy tych ptaków”.

To o czym wspomina Piotr jest rzeczywiście poważnym problemem. W Polsce wciąż można polować na 13 gatunków ptaków. Grzywacz jest jednym z nich. Opowieść Piotra pokazuje jak wiele zagrożeń czyha na te ptaki. Odstrzał przez myśliwych jest jednym z nich. Odstrzał, z którego można zrezygnować. Tymczasem amatorzy łowów chwalą sobie polowania na grzywacze. Na jednej ze stron poświęconych łowiectwu możemy przeczytać: „Te polowania charakteryzują się przede wszystkim dynamiką akcji. W dobrym miejscu można wystrzelać spokojnie i całą paczkę w ciągu godziny. Gorąco zachęcamy tych, którzy jeszcze nie próbowali. W towarzystwie polowanie przybiera na emocjach i wrażeniach”.

W mieście grzywacze mogą poczuć się bezpieczniej. Zresztą nie tylko z powodu polowań – nie można tutaj na nie polować, ale i mniejszej presji ze strony drapieżników. Gorzej jest w przypadku gołębi, które gniazdują poza miastem. Jednak i te miejskie grzywacze w czasie swoich wędrówek mogą stać się również celem polowań.

Konieczność polowań na te ptaki uzasadnia się czasem uciążliwością niektórych gatunków dla upraw. Kiedy migrują w większych grupach żerują na polach, gdzie po żniwach znajdują ziarna zbóż. Owszem lubią też sięgnąć po dojrzewające plony przez co były niemiłosiernie tępione w Europie. Oprócz tego zjadają pędy i nasiona roślin uznawanych za chwasty. Są też amatorami małych owoców, drobnych ślimaków i owadów. Sokołowski pisał o ich upodobaniu do zjadania stonki ziemniaczanej. Trudno jednak mówić o wielkopowierzchniowych i dotkliwych szkodach.

Być może późnym latem i jesienią zobaczycie grzywacze w dużym stadzie. Za każdym razem, kiedy je widuję życzę im dotrwania do kolejnych lęgów i tego, żeby w końcu skreślono je z listy gatunków łownych. A póki co cieszę się ich widokiem, kiedy przeszukują trawnik pod moim blokiem.

Paweł Średziński

Cytowana literatura:
Dombrowski P., Średziński P., Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy, Kielce 2021
Kowalczyk K., Gołąb grzywacz, Ekologia.pl, https://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/golab-grzywacz-opis-wystepowanie-i-zdjecia-ptak-golab-grzywacz-ciekawostki,21976.html, dostęp 11.08.2022
Kruszewicz A. G., Ptaki Polski, t. I, Warszawa 2008
Grzywacz, Niech żyją!, https://niechzyja.pl/pechowa-13-tka/grzywacz/, dostęp 11.08.2022
Sokołowski J., Ptaki Polski, Warszawa 1988
Sokołowski J., Ptaki ziem polskich, t. II, Warszawa 1958

Roześlij dalej!